Przerwa w rozgrywkach trwa, zawodnicy w tym tygodniu trenują jeszcze indywidualnie, by powrócić do normalnych zajęć od poniedziałku. Simone Inzaghi znalazł więc czas na rozmowie z Corriere dello Sport.
- Gdy mistrzostwa zostały zawieszone, radziliśmy sobie bardzo dobrze. Gdy sezon się wznowi, będziemy się starali być gotowi. Powrót nie jest jednak łatwy, to jakby robić kolejny obóz przygotowawczy w trakcie rozgrywek. Do tego będziemy musieli być gotowi na grę co trzy dni. Jeżeli sezon by się nie zatrzymał, mielibyśmy ten komfort, by grać raz w tygodniu. Wszystko się zmieni. Wiemy jednak co nas czeka i staramy się do tego przygotować.
- Trenujemy obecnie z poszanowaniem zasad odległości w grupach i powoli staramy się zwiększać obciążenia, by być gotowym na treningi już z całą drużyną. Musimy za wszelką cenę unikać kontuzji, a powroty na pewno będą bardziej wymagające. Będzie ciężko, wiemy o tym.
- Wszyscy o tym wiedzą (oczekiwania kibiców w sprawie scudetto - przyp. redakcji), ale nie chce nic na ten temat mówić, tak jak 14 maja 2000 roku, przed wbiegnięciem na murawę.
- To była unikalna i niesamowita historia. Wydaje się nawet niemożliwa do zrealizowania, a jednak. Takie zwycięstwo, na sam koniec sezonu, było nawet piękniejsze. Siedzieliśmy wtedy w szatni i czekaliśmy na wynik z Perugii, a kibice czekali na trybunach. Początkowo mieliśmy nadzieję, ale staraliśmy się nie przesadzać. W marcu byliśmy dziewięć punktów za Juventusem. Szaleństwem było wtedy myśleć, że uda nam się ich dogonić. Ale rzeczy się zmieniły. Najpierw zredukowaliśmy różnicę do sześciu punktów, potem po zwycięstwie w bezpośrednim starciu na Delle Alpi do zaledwie trzech. Zaczynaliśmy w to wierzyć, bo Juve zaczęło zwalniać. Mieliśmy trzy punktu straty, ale po remisie z Fiorentiną znowu traciliśmy pięć, po czym znowu doskoczyliśmy na dwa oczka na dwie kolejki przed końcem.
- To był niezwykły moment. Lazio miało wtedy tylko jedno zdobyte scudetto, 24 lata wcześniej z trenerem Maestrellim. Wygranie go ponownie po takim czasie było po prostu niezwykłe. Do dzisiaj fani wspominają to z takim samym entuzjazmem jak wówczas. Gdyby udało nam się to powtórzyć, byłoby to coś niesamowitego, najwyższy punkt podróży którą zaczęliśmy cztery lata temu i która do tej pory dała nam już sporo satysfakcji. Byłbym dumny, gdyby udało mi się zabrać tę grupę na szczyt, ale już sama walka o pewne cele to coś wyjątkowego.