Ostatnio na stronie wspominaliśmy historię Antonio Rozziego i jego zmarnowanego talentu. Dzisiaj prześledzimy losy innego wonderkida z Ameryki Południowej, który miał podbić Serie A w barwach Lazio.
Gonzalo Baretto osiągnął wstępne porozumienie z Lazio jeszcze przed skończeniem przez siebie 18 lat. Do Rzymu przyleciał w drugiej połowie stycznia 2010 roku, by w wieku 18 lat podpisać 5-letni kontrakt z Orłami. W Rzymie byli zachwyceni, bowiem brali jeden z największych talentów w Urugwaju, wychowanka słynnej szkółki Danubio. We Włoszech od razu trafił do Primavery, gdzie bardzo szybko zaczął zbierać dobre recenzje, w rundzie wiosennej strzelając trzy bramki w sześciu spotkaniach.
W kolejnym sezonie nie było jednak poprawy. Drużyna przejęta przez nowego trenera Alberto Bolliniego grała bardzo dobrze, jednak Baretto mimo częstych występów nie mógł się wpasować. Pierwsze trafienie zanotował dopiero w marcu, ostatecznie kończąc swój pierwszy pełny sezon z zaledwie dwoma bramkami. Wynik, który musiał martwić.
Na niektóre dobre rzeczy trzeba jednak cierpliwie czekać i tak było w przypadku Baretto. Trzeci sezon okazał się kapitalny. Już w drugiej kolejce strzelił hat-tricka Bari, co dwie kolejki później powtórzył w meczu z Crotone, by cztery serie spotkań dalej ... strzelić trzy bramki Pescarze. Sezon skończył łącznie z 20 bramkami po drodze ustrzeliwując jeszcze dublet w derbach z Romą, czy kolejny hat-trick, tym razem z Ascoli. Widać było, że jest już za dobry na Primaverę, a jednocześnie ciągle za słaby na pierwszy zespół. W klubie chcieli więc go wypożyczyć. Wybór padł na Salernitanę, jednak zawodnik się sprzeciwił. Nie chciał odchodzić, na pewno nie do Salerno, po udanym sezonie żądał szansy w pierwszym zespole. Brak pokory ostatecznie go zgubił. Zablokowanie wypożyczenia i bycie już za starym na rozgrywki młodzieżowe sprawiły, że przez dwa lata wegetował trenując czasami z pierwszym zespołem, czasami indywidualnie. Dopiero w lipcu 2014 roku opuścił Lazio, gdy wygasła jego umowa. Przez rok pozostawał bez klubu, by w końcu związać się z rodzinnym Danubio.
Po powrocie do Urugwaju szło mu przeciętnie. Grał co prawda w miarę regularnie, ale przez ponad dwa lata uzbierał tylko 11 trafień. Trafił więc najpierw na wypożyczenie do Universad Concepcion, gdzie w 15 spotkaniach ani razu nie trafił do bramki, a potem już definitywnie odszedł do paragwajskiego Sportivo Luqueno. Od tego czasu rozpoczęła się jego tułaczka. Z Paragwaju po pewnym czasie wrócił do Urugwaju, gdzie podpisał umowę z Montevideo Wanderers. Próba odbudowy kariery ponownie się nie udała (tylko cztery gole), co ponownie pozostawiło go bez klubu na kilka miesięcy. Ostatecznie przed paroma dniami związał się z Rampla Juniors FC. To tam spróbuje jeszcze raz odbudować swoją karierę, jednak bardziej wygląda to już po prostu na próbę utrzymania się na powierzchni, bowiem Baretto skończył niedawno 28 lat.
W jednym z niewielu wywiadów napastnik winę za ostateczne niepowodzenie w Rzymie zrzuca jednak na klubu aniżeli na własne wybory: "Co nie zadziałało w czasie moich czterech lat w Lazio? Bez wątpienia były to kwestie pozaboiskowe. Nigdy nie zrozumiałem dlaczego nie dostałem szansy na grę w pierwszym zespole. Bez wątpienia spodziewałem się tutaj więcej zarówno od dyrektora sportowego Tare, jak i prezydenta Lotito".